Kochaj każdy moment
Love every moment - ta mantra rozbrzmiewa w
mojej głowie od jakiegoś czasu.
Kochaj
każdy moment brzmi wspaniale i banalnie zarazem. Jak mam kochać moment, w
którym czuję ból, w którym cierpię, w którym czuję się jak ofiara? Jak mam
kochać każdy moment siedząc w pracy, która nie daje mi satysfakcji? Jak mam
kochać moment, w którym jestem wykończona, przemęczona, wypalona?
Łatwo
kochać każdy moment będąc na wakacjach, odpoczywając, robiąc to, co się
uwielbia, ale jak pokochać te momenty, z którymi nie jest mi po drodze? To nie
brzmi dobrze ani bezpiecznie, bo w końcu może doprowadzić do samokrzywdzenia
siebie prawda? Nieprawda.
Stwierdzenie:
"Kochaj każdy moment" zawiera w sobie przyzwolenie, dopuszczenie,
pozwolenie. Stan przyzwolenia jest chyba najwyższym stanem duchowym, jaki
istnieje. Być w stanie przyzwolenia, oznacza świadome wybieranie myśli, słów i
czynów, które pomagają naszym pragnieniom zmanifestować się w naszej
rzeczywistości. Myśli, słowa i działania muszą być zintegrowane, aby nasze
pragnienia się zmanifestowały w naszym życiu. Nie mogę myśleć: pragnę szczęścia
i jednocześnie mówić: ja to zawsze mam pecha. Jeśli pragnę szczęścia, to muszę
zauważać rzeczy, które mnie uszczęśliwiają i na nich się skupiać jak
najczęściej, aby uczucie szczęścia "rosło" wewnątrz mnie. Czyli stan
przyzwolenia polega na tym, że świadomie wybieram te myśli, mówię te rzeczy,
podejmuję te działania, dzięki którym czuję się lepiej, które mnie inspirują.
Nie podejmuję działań pod wpływem negatywnych myśli i emocji, bo wiem, że to
mnie doprowadzi do negatywnych rezultatów.
Mogę kochać
każdy moment, gdy wiem, że przyszłam na ten świat po to, aby tworzyć. Tworzyć
doświadczenia, relacje, sytuacje, sztukę, życie... Gdy zdaję sobie sprawę z
tego, że to ja tworzę swoją rzeczywistość, oraz współtworzę ją ze wszystkimi
ludźmi, i ze wszystkimi istotami, które tu przyszły ze mną, mogę docenić swoją
własną moc tworzenia. A ta moc jest bardzo silna. Jednak często nie zdajemy
sobie z niej sprawy, lub nawet się jej boimy. Gdy zrozumiemy, jak wielka moc
jest w nas, możemy docenić wspaniałość tego trzeciego wymiaru, zarówno jego
magię, jak i surowość. Możemy świadomie kierować myśli w stronę naszych
pragnień i przyglądać się jak te pragnienia się manifestują. Możemy też
zupełnie nieświadomie wysyłać w świat nasze nieuświadomione pragnienia i
reagować na własne manifestacje z zupełnym zaskoczeniem, nie zdając sobie
sprawy, że wszystko co się nam przydarza, to jest to nasza własna
kreacja.
Wszystko,
co widzimy na zewnątrz, jest odbiciem tego co jest wewnątrz nas. Nawet rzeczy,
które są bolesne, których wcale nie chcemy widzieć i przeżywać na poziomie
świadomym. Nie oznacza to jednak tego, że gdy zdamy sobie sprawę, że to my
tworzymy własną rzeczywistość, powinniśmy czuć wyrzuty, lub obwiniać siebie za
to, co dzieje się w naszym życiu. Myśląc: Jak to? Czyli to ja stworzyłam swoją
własną chorobę?! możemy popaść w "negatywną spiralę spadku", co nie
będzie służyło naszemu rozwojowi, tylko umocni nas w poczuciu bycia kimś
"małym".
Przecież
oczywistym jest to, że nikt nie che być chory, nie chce cierpieć, czy
doświadczać niesprawiedliwości. Jednak, każdy z nas podlega prawu przyciągania
i przyszedł tu po zdobywanie doświadczeń, dla ekspansji siebie i całego świata.
A ekspansja nie zawsze bywa przyjemna. Dzięki trudnym doświadczeniom często
budzimy się do swojej mocy twórczej, zmieniamy bieg naszego życia, zaczynamy
żyć w zgodzie z naszymi pragnieniami. Choroby, wypadki, negatywne emocje,
konflikty, niesprawiedliwości tego świata, pomagają nam się obudzić, oraz
podążać w kierunku tego, czego pragniemy, zamiast walczyć z tymm, czego nie
chcemy.
Na wyższym poziomie świadomości nasze trudne doświadczenia życiowe
służą naszemu najwyższemu dobru. Na niższym poziomie świadomości, te
doświadczenia są dla nas ogromnymi problemami, a nawet czasem czujemy jakby
były dla nas karą. Przeżywanie trudnych rzeczy, pozwalanie sobie na pełne ich
doświadczanie, bez ich odpychania, czy uciekania przed nimi, pozwala nam
doświadczać życia w pełni. Nie da się przeżyć życia będąc szczęśliwym i
zadowolonym na okrągło, ponieważ bez kontrastu nie wiedzielibyśmy w ogóle czym
jest dla nas szczęście, miłość czy radość. Negatywne i pozytywne - to są dwie
części tego samego. Dualizm jest częścią tego wymiaru. Nie ma dobra bez zła,
nie ma czarnego bez białego, nie ma kobiety bez mężczyzny, nie ma góry bez dołu, nie ma ofiary bez
oprawcy, nie ma dźwięku bez ciszy...
Im bardziej
chcemy uporządkować swoje życie, im czystsze chcemy je mieć, tym bardziej bolesne będzie dla nas zrozumienie, że życie jest nieobliczalne, nieprzewidywalne i często musimy
się w nim mocno ubrudzić.
Kochaj
każdy moment, oznacza dla mnie pozwolenie życiu się wydarzać i jednocześnie
tworzyć swoją rzeczywistość tak, jak tego pragnę. Mantra kochaj każdy moment
uczy mnie doceniania. Doceniam zapach dzikiej róży, którą mijam codziennie rano
przy drodze. Doceniam piękną pogodę, która trwa wyjątkowo długo tej wiosny.
Doceniam każdy poranek i fakt, że jest mi dane otworzyć oczy i żyć kolejny
dzień. Doceniam moje wyhodowane z ziarenek pomidory, które właśnie wydają
owoce. Doceniam, to, że działam pod wpływem inspiracji pisząc ten wpis.
Doceniam to, że nie boję się pokazać tej części mnie, która pisze.
Doceniam to, że świadomie daję sobie czas, że jestem dla siebie priorytetem, co
wynika z mojej miłości własnej (czyli z pozytywnej intencji), a nie z
egoizmu. Doceniam
to, że od 14 lat dzielę życie z moją bratnią duszą, z moim największym
nauczycielem i największym lustrem. Doceniam to, że zdaję sobie sprawę z tego,
że moje choroby, negatywne przekonania, pesymizm, poczucie bycia ofiarą,
były mi potrzebne do tego, aby się obudzić do celu z jakim tu przyszłam, były mi
potrzebne do ekspansji, do pójścia w kierunku tego, czego pragnę.
Dlatego
właśnie mantra: " Kochaj każdy moment" jest dla mnie praktyką uważności, dzięki
której przypominam sobie po co tu przyszłam i cieszę się, że żyję :)
JMK
Komentarze
Prześlij komentarz